Moja kariera w FM 2016 #111: Dwie drogi wyjścia

Mając już z powrotem swoich skrzydłowych, a także ściągniętego zimą „klasowego” napastnika, nie miałem za bardzo gdzie szukać wymówek. Paris FC musiało zanotować mocny finisz sezonu 22/23, jeśli nie chciałem narazić się kibicom, a od zarządu otrzymać potwierdzenie przedłużenia umowy.

Porażka 0:2 z Guingamp na własnym boisku zaprzeczyła jednak naszemu progresowi i na nowo sprowadziła nad moją głowę chmury. Przeciwnicy doskonale odrobili pracę domową i korzystając z gorszego dnia moich środkowych pomocników, ograli nas dzięki dwóm bramkom swoich rozgrywających. Najgorsze było jednak to, że jedynym jaśniejszym punktem mojej jedenastki był młody Zeravica. W L’Equipe tylko on otrzymał notę wyższą niż siedem. Mogłem być pewien, że w następnych dniach znajdę w prasie felietony poświęcone kryzysowi PFC. Media miały pożywkę, bo spadliśmy na szóste miejsce, dając się wyprzedzić Marsylii. Obawy, że za moment znajdziemy się całkowicie poza europejskimi pucharami przybrały na sile. Kilka lat żmudnego zbierania punktów do klubowego rankingu i budowania współczynnika mogło zostać zmarnowane. Zarząd nie mógł tego dłużej ignorować.

Trafiłem na dywanik, ale obyło się bez ostrej reprymendy. Zbyt wiele zrobiłem już w Paryżu, by włodarze mogli w takim trudnym momencie stawiać mi ultimatum i grozić wyrzuceniem na bruk. W dżentelmeńskiej atmosferze omówiliśmy aktualną sytuację drużyny i ustaliliśmy, że sezon zakończony bez awansu do europejskich pucharów każe zarządowi poważnie rozważyć inne kandydatury na stanowisko trenera. Uczciwe postawienie sprawy. Miałem rozwijać Paris FC, a nie wprowadzić je tylko na moment do czołówki.

Przypadkowy gość na balu

Zapewnić mi spokój mógł triumf w Lidze Europy lub mocna seria w Ligue 1, dzięki której uciekniemy Marsylii, a w najlepszym scenariuszu pozbawimy Rennes czwartego miejsca. Pierwsza opcja nie wydawała się dla mnie szczególnie prawdopodobna. Nie przy takiej grze PFC i przy tylu mocnych konkurentach. Zresztą, nawet w 1/8 finału z Catanią nie daliśmy powodów do optymizmu swoim kibicom. Najpierw wymęczony remis 1:1 na Sycylii, raczej kiepski wynik w konfrontacji z trzynastą drużyną Serie A. Na Stade Chariety od trzeciej minuty goniliśmy wynik, by wyrównać za sprawą Diawa po pół godzinie walki. Potem była męczarnia, bo Włosi postanowili przewieźć nas do samych rzutów karnych. Basta powiedział im dopiero rodak, Sommariva, broniąc piątą jedenastkę, której nie wykonał zbyt dobrze Correa.

Obok Racingu Lens Paris FC było najsłabszym zespołem z finałowej ósemki tego sezonu Ligi Europy. Nie daliśmy kibicom ze Starego Kontynentu i dziennikarzom specjalnych powodów, by stawiać nas na równi z Arsenalem, Borussią Dortmund, Liverpoolem czy Interem Mediolan. Naszą dwójkę z Francji uznawano raczej za przypadkowych gości, którzy raczej szybko zbiorą się do domu. Kto miał nas odprowadzić do drzwi? Villarreal. Historia zataczała trochę symboliczne koło. To Żółta Łódź Podwodna była jednym z powodów, dla których straciłem wiarę w projekt Pena Sports FC sezony temu. Teraz mogła wybić mi z głowy pomysł zbudowania galaktycznego Paris FC.

Są punkty? To nie ma pytań

Wróciłem do pracy u podstaw, odkładając myśli o Hiszpanach na dalszy plan. Gra obronna funkcjonowała jak należy, ale musiałem odbudować ofensywę Paris FC. Coś, z czego mój klub słynął przecież do niedawna. Gromadzone przez statystyków dane nie kłamały. Moich graczy nie było na liście najskuteczniejszych strzelców, najlepiej podających czy najbardziej efektywnych na boisku. Nie było w tym składzie liderów, którzy w trudnych chwilach przejmowaliby pałeczkę. Musiałem więc wycisnąć maksimum ze swojego „kolektywu”.

Nawet szybko zaczęło przynosić to efekty. Postronni obserwatorzy nadal widzieli mało efektowne Paris FC, które męczy się z niżej notowanymi przeciwnikami. Ja dostrzegałem dużo więcej. Ajaccio pokonaliśmy 1:0, nie pozwalając rywalom oddać choćby jednego strzału na bramkę. Równie źle wyglądaliśmy, ale dobrze zagraliśmy z Montpellier. Do zwycięstwa 2:0 poprowadzili nas Ba i Amiot. Kibice byli niezadowoleni ze stylu. Musiałem liczyć, że udobrucham ich z czasem wynikami.

I wtedy wpadliśmy na kolejną przeszkodę.

Nie przegap nowego epizodu –  obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie minąć kolejnych materiałów! A jeśli podobają Ci się moje opowiadania i kariery – możesz też wesprzeć mnie na Patronite.

<——- Poprzedni odcinek  Następny odcinek —->

<—— Początek serii

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.