Moja kariera w PES2017 #44: W męczarniach

Niedoceniani i nieobliczalni – kolejni przeciwnicy CF Madrid okazują się najgorszą z możliwych przeszkód. Brucevsky musi wspiąć się na wyżyny i sprzedać duszę diabłu, by poprowadzić klub do kolejnych sukcesów. Zapraszam na 44. odcinek kariery w PES 2017.

9 kwietnia

Nie byłem specjalnie zadowolony z faktu, że na rywala w ćwierćfinale Ligi Mistrzów wylosował się nam Milan. Rossoneri byli w tym momencie ligowym średniakiem, kadrowo nie mieli żadnych gwiazd, nikt tak naprawdę nie wiedział, jakim cudem dotarli tak daleko w elitarnych rozgrywkach. Taki oponent jest najgroźniejszy, bo najbardziej nieprzewidywalny, a przy tym niemający nic do stracenia.

Na domiar złego po przedmeczowym treningu okazało się, że praktycznie pół drużyny ma problemy kondycyjne lub urazy eliminujące ich z gry. Cholerny wirus FIFA – wielu moich zawodników wróciło poobijanych z meczów swoich reprezentacji i nie zdołali się doprowadzić do perfekcji przez te kilka dni. Musiałem rzeźbić i na Milan wystawić m.in. przemęczonych stoperów, styranego Halilovicia czy pół żywego Balde Keitę. Farciarze z Mediolanu mogli zacierać rączki.

Na boisku wyraźnie było widać, że nie jesteśmy w optymalnym składzie, a tym bardziej w idealnej dyspozycji. Powolni, mało kreatywni, spóźnieni o pół tempa przy akcjach ofensywnych. Rozbiliśmy się na murze stworzonym z defensorów gości. 0:0 oznaczało, że rewanż będzie na pewno bardzo ciekawy.

13 kwietnia

Pomiędzy dwiema potyczkami z mediolańczykami wypadła nam konfrontacja z najsłabszą drużyną ligi, Ternaną. Beniaminek pewnie zmierzał z powrotem do Serie B, co sprawiało, że dosłownie nikt nie dawał mu szans w meczu z nami. Lider miałby się potknąć z takim oponentem? Część bukmacherów nawet oficjalnie zdjęła to spotkanie z grona dostępnych do typowania.

Jak to w takich sytuacjach bywa, ten mający na papierze dużą przewagę, faworyzowany CF Madrid męczył się na boisku niemiłosiernie. W pewnym momencie moi nieskuteczni zawodnicy oddali wręcz całkowicie inicjatywę oponentom. Shovkovsky od dobrych kilku miesięcy nie miał tyle pracy między słupkami. Jego refleks i szczęście pozwoliły nam utrzymać bezbramkowy remis, choć temperatura w polu karnym rosła do nieznanych od lat poziomów. Rezerwowi defensorzy zdecydowanie nie radzili sobie z pracą, dopuszczając do wielu niebezpiecznych rajdów i uderzeń. Musiałem zareagować i zamiast planowanych szans dla młodych talentów, posłałem w bój weteranów z pierwszego składu. Jeden z nich, Stieber, w 75 minucie dobrze zgrał futbolówkę Kerżakowowi, który z linii uderzył mocno lewą nogą, umieszczając piłkę w siatce tuż przy słupku. Mieliśmy tego dnia więcej szczęścia niż rozumu. Nie był to dobry prognostyk przed rewanżem w stolicy Lombardii.

17 kwietnia

Zamieniłbym z dziesięć takich wysokich zwycięstw po 5:0 na jedną bramkę teraz – powiedziałem sobie w duchu, widząc utrzymujące się 0:0 na tablicy wyników na San Siro. Milan i CF Madrid chowały się za gardą i próbowały wyprowadzać celne ciosy, ale na razie bezskutecznie. Nas postraszył Locatelli, my odpowiedzieliśmy strzałem Ould-Chikha. Idąc do szatni, szykowałem długą przemowę, bo na razie nie robiliśmy dobrego wrażenia i nie wyglądaliśmy na zespół, który może coś ugrać. Pierwszy celny strzał w 43 minucie był raczej symbolem naszej totalnej nieporadności tego wieczora.

Miałem spory ból głowy, na jaki ruch taktyczny się zdecydować. Milan też grał trójką napastników, a jeszcze miał tego nieobliczalnego Nianga na szpicy, który już w przeszłości dotkliwie nas pokarał za zbyt dalekie krycie. Rezygnacja z pressingu, by zrobić więcej miejsca pomocnikom nie wchodziła więc w grę. Rozciągnięcie na skrzydła? Czytelne rozwiązanie, na które Rossoneri są przygotowani, co udowodnili w pierwszym meczu.

Poświęciłem więc połowę przerwy na indywidualne polecenia dla kilku ofensywnych graczy. Efektem było większe ożywienie pod polem karnym Milanu, ale nic ponadto. W 70 minucie Niang dobrze zgrał do Pasalicia, który w pełnym biegu zabrał się z piłką, by przed polem karnym wycelować idealnie poza zasięgiem ramion Speroniego. Realizował się najgorszy, czarny scenariusz.

Wytrzymałem trzy minuty i posłałem po zmienników. Serce waliło mi jak oszalałe, gdy przekazywałem ostatnie uwagi Dzalto, Emanie i Monnet-Pacquet. Najwięcej obiecywałem sobie po Chorwacie, który zastępował grającego piach Hunnama. Niestety pierwsze minuty ich obecności na boisku mogły tylko załamać fanów. Emana może dobrze zrobił sobie miejsce, ale uderzył zbyt blisko środka z 22 metrów, więc Donnarumma nie miał kłopotów z odbiciem piłki. Strzał Tymoszczuka z dystansu okazał się z kolei flakiem, ledwo pokonującym kolejne metry do bramki.

W 83 minucie z lewego skrzydła z akcją ruszył Monnet-Pacquet. Ściął do środka, zaskakując przeciwników, którzy spodziewali się kolejnego ataku przy linii bocznej. Nic by jednak z rajdu bocznego pomocnika nie wyszło, gdyby nie przytomność umysłu kolegów. W odpowiednim momencie do przodu poszedł Sessegnon, przyjął futbolówkę od partnera i zagrał po ziemi na krótki słupek, gdzie czekał już Dzalto. Z ostrego kąta, z defensorem na plecach zdołał podkręcić piłkę na tyle, by wpadła od słupka za linię. 1:1.

Cud stał się faktem! CF Madrid w półfinale Ligi Mistrzów! Największy thriller odkąd pamiętam.

19 kwietnia

Najlepsza czwórka trwającej edycji Ligi Mistrzów wyglądała… ciekawie. Chelsea, Ajax, Bayern i CF Madrid. Żadna z tych jedenastek nie była wymieniania w gronie faworytów, którzy mają walczyć o trofeum. Dawno już kibice nie widzieli takiego, wypełnionego po brzegi sensacjami sezonu.

Nie miałem żadnych życzeń, każdy rywal mógł nam zagrozić. Ostatecznie padło na zespół z Bawarii, który tylko w niewielkim stopniu przypominał jedenastkę dominującą w Bundeslidze na początku XXI wieku. Bez Lewandowskiego, Mullera, Neuera, ale za to z nowymi niemieckimi talentami i… naszym dawnym rezerwowym Sahnoune w podstawowym składzie. Zanosiło się na ciekawe spotkanie po latach.

Kolejny odcinek to nie tylko batalia z Bayernem, ale też decydujące rozstrzygnięcia w Serie A. Czy CF Madrid wytrzyma presję i dojedzie na pierwszym miejscu do mety? Nie przegap tego – obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie przegapić materiałów z PES2017 i innych gier!

<———— Poprzedni odcinek   Następny odcinek ——–>

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.