Moja kariera w PES2017 #17: Trzej muszkieterowie z ataku
CF Madrid próbuje utrzymać dobrą formę w Serie A i Lidze Europy. W kadrze tymczasem trwa zacięta rywalizacja trzech snajperów. Najsłabszy z nich po sezonie pożegna się prawdopodobnie z drużyną.
11 listopada
Kolejnym etapem maratonu spotkań na jesieni była wyjazdowa potyczka w Lidze Europy z Heerenveen. Holendrzy poprzednio przegrali z nami minimalnie, co na pewno pozwalało im wierzyć w rewanż na własnym obiekcie. Ja celowałem w remis, który pozwoliłby nam utrzymać bezpieczną trzypunktową przewagę w tabeli. Znowu najtrudniejsze zadanie spadało na defensorów, którzy musieli zatrzymać aż trzech napastników rywali, w tym dobrze znanego mi Sebastiana Larssona, niegdyś kapitana mojej kadry w PES5.
To właśnie on posłał świetną piłkę górą na dobieg do jednego z partnerów, który z kolei wykorzystał nietypowe gapiostwo Ferriniego i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Kapitan rozczarował, ale na szczęście skórę uratował mu Eggestein, który jeszcze przed przerwą zamknął perfekcyjnie rajd i wrzutkę Halilovicia. Niemiec ostatnio jest w znakomitej dyspozycji i jeśli tylko ją utrzyma, zacznie zagrażać miejscu w wyjściowym składzie Dzalto. Po tym golu ma na koncie dwa trafienia, przy pięciu Chorwata. Do końca nic już się nie zmieniło – zrealizowaliśmy swój cel, choć zwycięstwo w drugim meczu Sportingu nad Rapidem oznaczało, że do samego końca trzy ekipy powinny walczyć o awans do fazy pucharowej.
14 listopada
8 minut potrzebowała Fiorentina, by strzelić pierwszą bramkę CF Madrid na Stadio Artemio Franchi. Od czasu pogromu sprzed kilku sezonów jedenastka z Florencji wyjątkowo spręża się na potyczki z nami i gra futbol z kosmosu. Taki prezentowała też w pierwszym kwadransie ligowej potyczki. Potem jednak stopniowo odzyskiwaliśmy rezon i zaczęliśmy częściej przedostawać się pod pole karne. Jeszcze przed przerwą Eggestein wpakował futbolówkę do bramki, wykorzystując bierność defensorów i dobijając dwa wybronione strzały kolegów. Miałem problem w szatni, jak nakierować podopiecznych na drugą odsłonę meczu. Zaatakować, czy utrzymać cenny remis na trudnym terenie? Po twarzach widziałem, że zawodnikom bliżej do pierwszej opcji – ostatnie dobre rezultaty dobrze wpłynęły na ich pewność siebie.
Elementem, który po raz kolejny zadecydował o końcowym wyniku był mój trenerski nos. To wprowadzony na ostatnie dwadzieścia sześć minut Monnet-Pacquet w 94 minucie pokonał bramkarza Fiorentiny, zamykając rajd Ould-Chikha. Francuz był bardzo aktywny na boisku i już wcześniej omal nie wpisał się na listę strzelców soczystym uderzeniem z 20 metrów. W ostatniej akcji szczęście było po jego stronie. Triumf pozwolił nam utrzymać się w czołowej czwórce, choć ścisk w tabeli jest niewyobrażalny i dwunasta ekipa traci do nas ledwie kilka oczek. Zwyżka formy przyszła w odpowiednim momencie.
18 listopada
Nazwa Torino wywołuje już u mnie dreszcze. Z jedenastką ze Stadio Olimpico CF Madrid ma na pieńku praktycznie od początku mojej trenerskiej przygody. Niespecjalnie cieszyłem się więc na konieczność walki o punkty z Bykami w tym momencie sezonu, akurat, gdy moja ekipa zaczynała łapać wiatr w żagle. Zgodnie z pieprzonymi oczekiwaniami – rzuciłem w 30 minucie, odwracając się w stronę ławki po fartownym golu Bellottiego. Napastnik z Italii na wślizgu kopnął futbolówkę w taki sposób, że ta odbiła się od prawego słupka i wpadła do bramki za plecami zaskoczonego Speroniego. Dobry początek meczu w naszym wykonaniu nie miał więc znaczenia. Szczęśliwie po zmianie stron Casteldine z Eggesteinem po dwójkowej akcji i bramce Niemca doprowadzili do wyrównania i uratowali nam punkt. Odetchnąłem, bo z Torino to jak zwycięstwo.
26 listopada
W rywalizacji snajperów na ten moment przewodzi Dzalto. Powoli nadrabia do niego straty Eggestein, a gdzieś daleko za ich plecami drepcze sobie w miejscu Hunnam. Irańczyk rozczarowuje i musi zdawać sobie sprawę, że jego przyszłość w klubie jest poważnie zagrożona. Los chciał, że właśnie w drugiej połowie listopada dostał swoją szansę. Potyczka ligowa z Sampdorią i ważny wyjazdowy mecz ze Sportingiem Lizbona w Lidze Europy, w którym mogliśmy zapewnić sobie awans dalej. Oba mecze trudne, w których ustawiłem drużynę bardziej defensywnie, oddając zadania w ofensywie przede wszystkim ofensywnemu trio z Hunnamem na szpicy. Nasz wysoki snajper musiał poradzić sobie pod sporą presją. Nie zawiódł i wykonał zadanie w stu procentach. Dwie kontry, dwa jego gole i sześć punktów na naszym koncie. To była ważna chwila w historii CF Madrid, ale chyba jeszcze istotniejsza dla Hunnama, który wrócił do wyścigu z konkurentami. Mogłem się tylko cieszyć z coraz lepszego obrotu spraw.
30 listopada
Miesiąc zakończyliśmy skromnym zwycięstwem 1:0 nad Bologną. Tym razem na listę strzelców wpisał się Kerżakow, znowu umacniając się w pierwszym składzie kosztem Ould-Chikha. CF Madrid wskoczyło po tym triumfie na pozycję wicelidera, a ja z satysfakcją mogłem wczytać się w artykuły wychwalające mój kunszt taktyczny. Odrobina narcyzmu raz na jakiś czas dobrze robi. Brucevsky do tej pory dał się poznać jako trener oszczędny, stawiający na młodzież i mający dobrego nosa do zmian. Starsi koledzy mieli jednak powody, by patrzeć na niego z politowaniem, bo jego drużyna taktycznie nie wyglądała zbyt dobrze. Ten sezon to jednak inna twarz CF Madrid, które gra przede wszystkim znakomicie w defensywie i wyróżnia się uporządkowaną i dobrze zorganizowaną grą. Poprzednie bolesne lekcje od Juventusu, Romy czy Napoli najwyraźniej nie poszły na marne – komentował felietonista. Oj nie poszły.
Czy CF Madrid utrzyma wysoką formę w lidze i europejskich pucharach? Który z napastników wygra wewnątrzną rywalizację? O tym już przeczytacie w następnych odcinkach mojej kariery w PES2017. Fanów gry i piłkarskich opowiadań zapraszam do śledzenia profili Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube.