Moja kariera w FM 2016 #55: Wiem, że nic nie wiem
Wielu było renomowanych rywali, na których mógł trafić Paris FC w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Giganci z Anglii i Hiszpanii ostrzyli sobie pazurki na konfrontację z wciąż niepewnie poruszającym się po salonach reprezentantem ligi francuskiej. Nie miałem specjalnych życzeń, bo wiedziałem, że na tym etapie trafić łatwego przeciwnika nie ma szans. Ze spokojem przyjąłem więc karteczkę z nazwą Interu.
Przyznam szczerze, że o aktualnej sytuacji kadrowej, formie i poprzednich osiągnięciach mediolańczyków wiedziałem niewiele. W temat zgrabnie wprowadzili mnie dziennikarze podczas kilku wywiadów świeżo po zakończeniu losowania. Jak ocenia Pan Inter jako przeciwnika? – pytał jeden z reporterów. Solidna ekipa, utytułowana, ograna w Europie – odpowiadałem typowymi frazesami, starając się zakamuflować swoją niewiedzę. Szóste miejsce w lidze w poprzednim sezonie na pewno dodaje nieco otuchy, prawda? – pierwszy strzał w kolano, wytrącający mnie z przyjętej pozy zorientowanego w temacie. Z drugiej strony, ekipa, która kilka miesięcy temu wygrała Puchar Włoch i Ligę Europy ma prawo robić wrażenie, prawda? – bang, bang. Obawiam się, że każdy widz zorientował się już w tym momencie, że trener Paris FC nie ma bladego pojęcia o swoim przeciwniku w Lidze Mistrzów.
Po powrocie do domu od razu zabrałem się za odrabianie lekcji. Inter mógł straszyć składem, ale do wielkich nazwisk byłem przyzwyczajony. Efekt ciągłej rywalizacji z PSG, Lyonem czy Monaco. Mimo to ofensywa z Bellottim i Joveticiem robiła wrażenie. W głowie widziałem już, jak ta dwójka robi wiatraki z moich stoperów. Dobre wieści trenerze – z zamyślenia wyrwał mnie drugi trener – gwiazda Interu, Paco Alcacer wypadł im na trzy miesiące z powodu urazu uda. Paco gwiazdą w takiej ekipie? Ciekawe. Statystyki jednak nie kłamią, w kilka miesięcy wpakował zdecydowanie najwięcej bramek, liderując drużynie z San Siro. Jego brak może być dla nich rzeczywiście bolesny – odpowiedziałem. Doskonale wiedziałem, co czuje trener Interu. Sam za moment będę w podobny sposób próbował łatać wyrwę po wyjeździe na Puchar Narodów Afryki Hichama Khaloui. Oby wrócił stamtąd zdrowy.
Kilkanaście dni rozprężenia w ramach przerwy świąteczno-noworocznej sprawiało, że nie mogłem być spokojny o wyniki pierwszych spotkań 2021 roku. Gra obronna nadal wymagała jeszcze dopracowania na treningach, a przed meczem z Troyes było na to naprawdę niewiele czasu. O dziwo jednak defensywa spisała się nieźle, a dogrywka była bardziej efektem nieporadności ofensywnych graczy niż obrońców. Szczęśliwie uniknęliśmy rzutów karnych, zdobywając decydującego gola jeszcze przed upływem dwóch godzin na zegarze. Kibice nie byli specjalnie zachwyceni stylem i wynikiem, ja cieszyłem się z dobrze wykonanego zadania w trudnym momencie. Na fajerwerki przyjdzie czas.
Równo z początkiem roku doszedł mi kolejny obowiązek – wyszukiwanie potencjalnych wzmocnień składu wśród graczy, którym latem kończyła się umowa. W pierwszej kolejności planowałem w taki sposób wykraść wypożyczonych do nas Cema Ozturka i Angelo Gargiulo. Obaj spisywali się nieźle i dobrze wróżyli na przyszłość, więc zaprosiłem ich na indywidualne rozmowy w sprawie kontraktu. Żaden w biurze się nie pojawił. Jak się dowiedziałem, kluby aktywowały stosowne klauzule i przedłużyły z nimi umowy, blokując mi wszelkie możliwości. Najwyraźniej moja taktyka stała się już zbyt dobrze znana i żaden klub z europejskie elity nie da się już na nią złapać, jak Malaga przed laty w przypadku Khaloui. Trzeba zmienić taktykę.
Jak przebiegnie zimowe okienko transferowe w Paris FC. Czy klub poradzi sobie po wyjeździe Hichama Khaloui na Puchar Narodów Afryki? Obserwuj profile Gralingradu na Facebooku/Twitterze/YouTube, by nie przegapić kolejnego odcinka.