Francuzi wiedzą, jak zniechęcić kibiców do piłki
Piłkarze i trenerzy powinni doskonale zdawać sobie sprawę, że grają dla kibiców. Powinni pamiętać, że to gole są solą futbolu, a zgromadzeni na trybunach lub śledzący transmisje fani czekają na efektowne akcje, potężne strzały, spektakularne parady bramkarskie i wysokie wyniki. We Francji w miniony weekend, podczas pierwszej kolejki Ligue 2, zawodnicy większości zespołów o tym zapomnieli.
Tragiczny start rozgrywek, inaczej tego podsumować nie można. Liga francuska na tle Premier League czy Primera Division nigdy nie wyglądała zbyt spektakularnie, ale to co w sobotę i niedzielę zrobili zawodnicy klubów z zaplecza Ligue 1 woła o pomstę do nieba. W dziewięciu rozegranych meczach padło… osiem goli. Z czego połowa w potyczce Bourg-Péronnas z Le Havre. W konfrontacjach Ajaccio z Dijon, Auxerre ze Stade Brest, Nimes z Evian i Metz z Lens do siatki nie potrafił trafić nikt. Jeden strzelec znalazł się w meczach Niort-Valenciennes i Red Star – Creteil , a dwa gole zobaczyli kibice ekip Paris FC i Laval.
Wyszło to fatalnie. Na pewno nie na takie spotkania liczyli spragnieni futbolu po przerwie wakacyjnej kibice. Nie zaprzeczam, że i bezbramkowy remis może być emocjonującym widowiskiem, ale w tym przypadku mała liczba goli odzwierciedla tylko mierny poziom widowisk. W potyczkach z udziałem Ajaccio, Dijon, Auxerre i Brestu przez dziewięćdziesiąt minut gry piłkarze potrafili oddać w sumie po pięć strzałów w bramkę. Inaczej jak antyreklamą piłki nazwać tego nie można.
A tu już za kilka dni startuje Ligue 1. Na boisko wybiegną gwiazdy z PSG, Lyonu, Marsylii czy Saint-Etienne. Pozostaje wierzyć, że pokażą oni grającym dywizję niżej kolegom, jak się gra w piłkę i tworzy wielkie spektakle. Nawet jeśli im to nie do końca wyjdzie to chyba gorzej jak ostatnio jedenastki z Ligue 2 już nie wypadną.